Ale Meksyk! Wodospady, ukryte ruiny Calakmul i zasłużony odpoczynek na Riviera Maya - czyli zwiedzamy Jukatan z dziećmi
Wodospady jak z Błękitnej Laguny
Z poprzedniego wpisu wiecie, że do Agua Azul w końcu nie pojechaliśmy. Po przeanalizowaniu sytuacji opisanej w internecie, zdecydowaliśmy, że nie mamy ochoty płacić haraczu i zatrzymywać się kilka razy po drodze na widok miłego pana z maczetą, który żąda pieniędzy za przepuszczenie naszego auta. Ostatnie opisy na Tripadvisor wskazujące na brud, tłok i mało malownicze stragany nad Agua Azul upewniły nas w przekonaniu, że musimy poszukać czegoś innego.Pojechaliśmy zatem nad kaskady Roberto Barrios, które całkowicie zaspokoiły nasz głód pięknej turkusowej wody, a jednocześnie pozwoliły w spokoju podziwiać piękno natury :) Na miejscu warto wynająć lokalnego młodzieńca, który, za drobną opłatą, przeprowadzi Was ścieżką pomiędzy wodospadami, wskaże bezpieczne miejsca do skoków w wodę i zwiedzi z Wami ukryte za wodną kurtyną groty z nietoperzami. Dzieci mogą przejść wiodącą wzdłuż wodospadu ścieżką i również wykąpać się w bezpiecznym miejscu. Spójrzcie sami, jak tam pięknie i pomyślcie, że byliśmy tam zupełnie sami!
Śladami Indiana Jones - zwiedzamy ukryte ruiny Calakmul
Ruiny Calakmul są na tyle oddalone od głównych szlaków turystycznych, że jest tam zdecydowanie mniej zwiedzających niż w innych miejscach. Aczkolwiek, trochę ludzi jednak spotkaliśmy i jeśli spodziewacie się kompletnego osamotnienia w dżungli - rozczarujecie się :)Było to pierwsze miejsce, w którym odczuliśmy upał (a pamiętajcie, że mówimy o styczniu...) i choć widoki z najwyższych piramid były spektakularne, odczucia mamy mieszane. Być może fakt, że były to już nasze któreś z kolei ruiny, że musieliśmy nadłożyć dobrych kilka godzin, żeby tam dojechać, że w okolicy nie ma sensownych niedrogich noclegów i warunki były oględnie mówiąc słabe, na tyle, że dorosła część naszej wycieczki postanowiła się znieczulić rumem z colą, a i tak nie uchroniło nas to przed szokiem spotkania ośmionożnego wielkiego kosmatego gościa w łazience rano - to wszystko sprawiło, że Calakmul nie dostało się do naszego subiektywnego TOP atrakcji Jukatanu...
Jeśli chodzi o obserwację fauny, udało nam się zobaczyć "indykopawia" oraz wyjce przemykające wysoko na drzewach, a drogę przebiegł nam w pewnym momencie tapir, przy czym jechaliśmy dość wcześnie rano. Współczuję ludziom, którzy dotarli tam dopiero koło południa, upał musiał być później obezwładniający!
Błękitna laguna c.d, i o tym jak burza wygoniła nas z Bacalar
Nad laguną siedmiu kolorów zaplanowaliśmy mini wypoczynek w drodze na Riviera Maya. Wbiliśmy się na śniadanie do bardzo pięknego i zdecydowanie nie przeznaczonego dla dzieci eleganckiego ośrodka ze zdrową kuchnią i lekcjami jogi, i gdyby nie nadciągająca burza, pewnie spędzilibyśmy tam cały dzień :) Woda ma tam rzeczywiście niesamowity kolor, burzowe chmury, które nadciągnęły koło południa tylko to podkreśliły... W samym Bacalar na "miejskiej" plaży ciszy i spokoju nie znajdziecie, ale dzieci będą miały do dyspozycji platformy z trampolinami i zjeżdżalnie do wody, także nawet jeśli tylko dla nich, zajrzyjcie tam na trochę :) Nam niestety plany popsuł deszcz, ale jeśli możecie zaplanujcie tam nawet kilkudniowy chillout! Bacalar to jeden z powodów, dla których na pewno do Meksyku wrócimy, bo odczuwamy spory niedosyt tego miejsca!Smętarz dla zwierzaków, czyli biała cenota Sac Actun
Jak wiadomo Jukatan usiany jest cenotami. Z racji swojego ciekawego ukształtowania geologicznego, te wapienne studnie przyciągają tu turystów z całego świata. Nie sposób zobaczyć wszystkich, bo jest ich tam ponad 6000 i ciągle są odkrywane nowe :) Są też różne rodzaje cenot: otwarte, ukryte wśród roślinności jak małe lazurowe jeziorka; półotwarte, z dziurami w sklepieniu, przez które malowniczo wpadają snopy światła; a także zamknięte, z systemem zalanych wodą krętych korytarzy, w których można się zgubić :) Pytanie więc, którą cenotę wybrać? Z poprzedniego wpisu wiecie, że nas skusiły cenoty Samula i X'keken (okolice Valladolid), a pogoda pokrzyżowała nam plany i nie zdecydowaliśmy się na Los Tres Cenotes. Postanowiliśmy odbić to sobie w okolicy Tulum i po dokładnym przekopaniu całego Tripadvisora, pojechaliśmy do nieco mniej obleganej i oddalonej od głównej drogi białej cenoty, Sac Actun. Wybraliśmy ją, bo po pierwsze udostępniona jest do zwiedzania wyłącznie z przewodnikiem, po drugie są w niej wyjątkowo ciekawe formacje skalne,a po trzecie, ma część i półotwartą i całkowicie zamkniętą. Dodatkowego dreszczyku emocji, zwłaszcza dzieciom, dostarczył fakt, że znaleziono tu kości mamutów, co odzwierciedla lokalna nazwa Pet Cemetery... Nasz podwodny aparat wybrał sobie właśnie ten moment na wyładowanie się, także zdjęcia wyszły nam mocno średnie, a filmy żadne, ale była to zdecydowanie jedna z najciekawszych pozycji naszej meksykańskiej podróży! Dla dzieci warto wypożyczyć pianki, bo to jednak ponad godzinna wycieczka w chłodnej wodzie, no i pamiętajcie - naładujcie baterie w aparacie :)Akumal - żółwie sanktuarium i zasłużony odpoczynek
Omijając Tulum szerokim łukiem (szczerze mówiąc byliśmy już dość zmęczeni ruinami i marzyliśmy tylko o spokojnym wylegiwaniu się i snorklowaniu), dotarliśmy do naszego ostatniego miejsca, czyli rozsławionej przez masowo występujące tu żółwie, plaży Akumal. Wybraliśmy nocleg przy samej plaży, co było idealnym rozwiązaniem! Rano, mniej więcej do 9.30 i popołudniu, tak od 17.30 mieliśmy plażę prawie wyłącznie dla siebie :) W ciągu dnia rzeczywiście przybywają tu tabuny turystów, ale trudno się dziwić: jest tu wszystko, czego oczekujemy od tropikalnego raju: biały piasek, palmy, rafa koralowa, kolorowe rybki, i przede wszystkim ogromne żółwie, które pożywiają się trawą morską naprawdę blisko brzegu. Rafa objęta jest rezerwatem, po którym można pływać tylko w wyznaczonych korytarzach i tylko z przewodnikiem. Od 9-17 patrolowana jest przez straż przybrzeżną w kajakach, która wygania stamtąd zabłąkanych snurków i osoby bez kamizelek do pływania.Jako, że spaliśmy na miejscu, naszym rozwiązaniem było po prostu snorklowanie przed 9 i po 17, choć oczywiście trzymaliśmy się wyznaczonych korytarzy, żeby nie wpływać na zagrożone fragmenty rafy oraz używaliśmy krótkich płetw, zalecanych przez miejscowe centrum nurkowe. Natomiast płacenie dość dużych pieniędzy za "przewodników" to, naszym zdaniem, typowe wyciąganie kasy od turystów i nie ma nic wspólnego z ochroną żółwi. Żółwie rano "pasły się" zresztą tuż przy brzegu, także nie trzeba było specjalnie daleko wypływać. Oglądanie tych majestatycznych stworzeń w ich naturalnym środowisku po raz kolejny sprawiło nam niesamowitą frajdę :)
Meksyku, wrócimy na pewno! Szykuj się :)
A to nasz filmik:
Hotele i knajpki
1. Noclegu w pobliżu Calakmul nie polecimy, bo był słaby, powiem tylko, że rezerwowaliśmy za pomocą AirBnb, noclegi na booking.com były albo drogie, albo oddalone za bardzo od wjazdu na drogę prowadzącą do rezerwatu. Może Wam się bardziej poszczęści!2. Chetumal, Hotel Casa Blanca
Świetny stosunek jakości do ceny, ładne widne pokoje, 10 min spacerkiem od promenady nadmorskiej, co prawda bez śniadania, ale dzięki temu mogliśmy jechać na śniadanie do Bacalar :)
3. Restauracja Almina
Wow jak pięknie! Chciałabym lecieć do Meksyku. Na http://wyspykaraibskie.pl/ czytałam o Wyspach Karaibskich i bardzo upodobałam sobie Kubę. Chcę tam pojechać do rodziny mojej mamy. Meksyk będzie kolejną destynacją.
OdpowiedzUsuń