Tajlandia południowa, przewodnik subiektywny (listopad-grudzień 2019)

02:19 Dominika 0 Komentarze



Tajlandia jest polecana jako pierwszy kraj, który warto odwiedzić w Azji i naprawdę nie wiem, jak to się stało, że dopiero teraz tam trafiliśmy :) Porównując do sąsiedniej Malezji i nieco dalszej Indonezji, odnieśliśmy wrażenie, że ludzie są tu sympatyczniejsi, mniej nachalni turystycznie, jedzenie smaczniejsze, a baza noclegowa lepiej rozwinięta i tańsza.

Mając 2 tygodnie na zwiedzanie, można spokojnie poplażować, połazić po parkach narodowych i poczuć gorący klimat ruchliwych miast i smakowitych nocnych targów (night market). Jeśli tak jak my wybierzecie Tajlandię Południową, chwytajcie nasz plan z rekomendacjami, może Wam się przyda!



Bangkok - jedzenie, świątynie i warany

Tutaj traficie prawdopodobnie po przylocie i przed odlotem, a jeśli to wasz pierwszy raz - proponujemy wybrać sobie 2-3 atrakcje, a resztę czasu spędzić na chłonięciu atmosfery miasta i próbowaniu smakołyków z każdego napotkanego stanowiska ze street food :) Koniecznie spróbujcie mrożonej aromatyzowanej wanilią tajskiej herbaty, którą uśmiechnięte panie, a czasem i panowie, parzą w "skarpetach" w wielkich samowarach. Przy każdej możliwej okazji zamawiajcie tanie i pachnące słońcem shake'i, które są po prostu miksowanymi z lodem świeżymi owocami (ananasem, mango, marakują i limonką). Zajadajcie się makaronem pad thai, sałatką z zielonej papai, o wdzięcznej nazwie som tam i ostrą zupą tom yum. A na deser (jeśli nadal macie w brzuchu miejsce) skuście się na mango sticky rice z kokosową śmietanką albo na białe bułeczki na parze z zieloną pastą z pandanu lub kremem custard. Mniam!







Wat Pho

wstęp: 200THB 

Warto tu wynająć przewodnika, gdyż w zasadzie to cały kompleks świątyń, z których najbardziej znana mieści w sobie ogromny, 46-metrowy posąg złotego odpoczywającego Buddy. Dzięki przewodnikowi dowiedziałam się na przykład, że moja miłość do niebieskiego jest ściśle związana z dniem tygodnia, w którym przyszłam na świat! I już wszystko jasne :) Oprócz słynnej świątyni z leżącym bóstwem, ciekawa była dla nas też mniejsza świątynia z Buddą oplecionym wężowym splotem gada o 7 głowach. To właśnie tam pary, które z utęsknieniem czekają na potomstwo, mogą składać ofiary z owoców i kwiatów, modląc się o rychłe powiększenie rodziny. Oczywiście można się też modlić o nie powiększanie, jeśli już jesteśmy usatysfakcjonowani na przykład dwójką :)

Ważne: w świątyni obowiązuje przyzwoity strój, czyli zakryte ramiona i nogi.








Lumpini Park

wstęp: bezpłatny

W ciągu dnia, kiedy żar leje się z nieba, warto wybrać się do parku Lumpini, gdzie nie tylko odpoczniecie w cieniu drzew, ale i spotkacie się oko w oko z grasującymi w parku waranami. Weźcie ze sobą jakieś przekąski i napoje, na miejscu jest sporo przyjemnych piknikowych miejsc.





Dom Jima Thompsona

wstęp: 200THB

Nie jest to może creme de la creme atrakcji Bangkoku, ale jeśli interesuje Was architektura i lubicie kolonialne klimaty, warto tam zajrzeć. Dom amerykańskiego architekta, biznesmena i jedwabnego potentata został przerobiony na muzeum po jego tajemniczym zniknięciu w Malezji. Można tam zobaczyć zaprojektowany przez niego dom, który powstał ze sprowadzonych z różnych części Tajlandii mniejszych chatek (1 pokój = 1 chatka) oraz dość pokaźną kolekcję dzieł sztuki. Duże wrażenie zrobił na nas pokaz procesu powstawania jedwabiu, nie mieliśmy pojęcia, że nitki uzyskiwane są poprzez gotowanie larw jedwabników, wygląda to nieziemsko! Sami zobaczcie:






Po wyjściu z muzeum skierujcie swoje kroki nad rzekę i skręćcie w lewo, czeka tam na Was tani i dobry street food, w którym żywią się tylko miejscowi. I my :)

Chinatown i drinki o zachodzie słońca

Jeśli dobrze czujecie się w tłumie ludzi, owiewani dymem z sataja, pośród straganów z różnymi różnościami, koniecznie jedźcie na Chinatown, a przed albo po zakupowym szaleństwie wpadnijcie na kawę lub drinka do jednego z pobliskich lokali z widokiem na rzekę. To prawie jak rooftop bar experience :)

Trang i najlepszy night market ever

W tym mieście byliśmy tylko tranzytowo, na jedną noc, także nie zdążyliśmy odwiedzić polecanego parku botanicznego. Jeśli macie więcej czasu, zróbcie to za nas! Przylecieliśmy tu tanim lotem Nok Air, przyjemność latania w pomalowanym w kaczy dziób samolocie była bezcenna :)

Trang będzie już zawsze nam się kojarzył z pysznym jedzeniem, smażonymi w głębokim tłuszczu chrupkimi placuszkami z krewetkami, batatowymi słodkimi kuleczkami, naleśnikami z kremem custard, dim sumami i pieczoną na chrupko wieprzowiną, a także wielkim nocnym targiem z muzyką na żywo i przemiłymi ludźmi. Nie jest to turystyczne miasto, to było jedyne miejsce w Tajlandii, w którym miejscowi robili sobie z nami zdjęcia :)








Ko Lanta

Z Trang łatwo i tanio można się dostać busem na Ko Lantę, którą wybraliśmy głównie ze względu na dostępność coworka z dobrym internetem dla pracującej zdalnie części naszej małej wycieczki. Wypożyczyliśmy skutery (250THB/dzień) i wybraliśmy miejsce bardzo oddalone od głównej przystani, co w praktyce oznaczało, że właściwie cały ośrodek i jego plażę mieliśmy tylko dla siebie! Wspierając lokalną społeczność jedliśmy głównie w pysznej hotelowej knajpie, grzecznie stawialiśmy się o 17.00 na happy hour i korzystaliśmy z miejscowych masaży stóp. W skrócie, jak się domyślacie, było bosko!













Snurkowanie na Ko Rok i Ko Ha

koszt: 2000THB

Wielbiciele snurkowania mogą z Ko Lanty wybrać się na jednodniową wycieczkę szybką łodzią, my wybrałyśmy wyspy Ko Rok i Ko Ha , ale była tez opcja na bardziej zatłoczone 5 wysp w okolicy Ko Phi Phi.

Szczerze mówiąc dawno już nie widziałam tak ładnej, żywej rafy koralowej, co w pobliżu Ko Rok. Rybek też było mnóstwo, od popularnych parrot fish po bardzo ciekawe żółto-czarne wężyki morskie. Lunch na białej plaży Ko Rok był też przyjemnym doświadczeniem, widoki iście rajskie...

Snurkowanie na Ko Ha wydawało się z pozoru wyzwaniem z powodu dość wzburzonego morza, ale po "zaparkowaniu" łodzi w spokojniejszym miejscu i wejściu do wody okazało się, że bogactwo życia pod nami przekracza wszelkie wyobrażenia! Ogrom ryb, rozgwiazd, ślimaków, wężyków morskich, nie mówiąc już o statecznie przepływającej pod nami dużej murenie i udającej czerwony  kamień szkaradnicy - to było po prostu niezapomniane przeżycie!

W tym dniu ledwo zdążyłyśmy na happy hour! Pani czekała na nas i od progu wołała - "Już myślałam, że dziś nie przyjdziecie!" I weź tu człowieku zachowaj wstrzemięźliwość...

















Khao Sok

Po odpoczynku na słonecznej Ko Lancie poczuliśmy zew przygody i postanowiliśmy odwiedzić leżący w jednym z najstarszych lasów równikowych park narodowy Khao Sok. Wypożyczyliśmy samochód na lotnisku w Krabi, kupiliśmy zapas chrupek krewetkowych na drogę i skierowaliśmy się na północny zachód. Sama trasa jest bardzo malownicza, zwłaszcza w okolicy Krabi, mam nadzieję, że nagrane przez okno filmiki oddadzą ten klimat :) Samo Khao Sok jest niezłą bazą turystyczną, zarówno jako początek trasy trekkingów w dżungli, jak i skupisko mini biur podróży, w których można zorganizować nie tylko rafting, spływy na oponach po rzece i asystowanie przy kąpielach słoni, ale także jedno i dwudniowe wycieczki nad niesamowite jezioro Cheow Lan.

Niestety pogoda pokrzyżowała nam plany trekkingu do pobliskich wodospadów (wizja spływających z deszczem pijawek jakoś nam się nie uśmiechała), ale udało nam się spłynąć w oponach, gdzie po drodze mogliśmy podziwiać małpy, śpiące na gałęziach węże i majestatyczne białe klify. To był naprawdę miły dwugodzinny chillout (300THB) !









Wycieczka nad Cheow Lan z noclegiem w pływających domkach (rafthouses)

koszt: 2500THB

Niewątpliwie jedną z naszych najfajniejszych atrakcji była dwudniową wycieczka nad jezioro  Cheow Lan z noclegiem w pływających domkach. Choć czystość i stan tych domków pozostawiała bardzo wiele do życzenia, widoki wynagradzały nam wszelkie niedogodności :) Jezioro powstało w 1987 roku, w wyniku wybudowania tamy i zalania powierzchni 185 kilometrów kwadratowych, a powstały tam park narodowy, w którym żyją tygrysy, tapiry, różne gatunki ptaków i małp przyciąga dziś rzesze turystów.

Uwaga, weźcie dobre buty do łażenia w wodzie i po błocie. Na miejscu można wypożyczyć gumowe obuwie, ale wtedy przydadzą Wam się grube skarpetki :)













Nasza wycieczka obejmowała trekking w błocie do częściowo zalanej jaskini ( weźcie dobre buty!), poranne safari na łódce, podczas którego wypatrywaliśmy mieszkańców lasu oraz zwiedzanie jaskini z pająko-skorpionami (brrr...) Mogliśmy tez w wolnym czasie korzystać z zaparkowanych przy domkach kajaków. To było naprawdę ciekawe przeżycie, a widoki iście pocztówkowe. Sami zresztą zobaczcie!






Park narodowy Ao Phang-nga

Kierując się powoli z powrotem w stronę Krabi, naszą uwagę przyciągnął namorzynowy park narodowy Ao Phang-nga. Zarezerwowaliśmy sobie na niego 3 noclegi w różowych bungalowach o wdzięcznej nazwie James Bond Bungalows, zaśmiewając się do łez z sesji zdjęciowej obiektu. Jak już trafiliśmy na miejsce, nasz śmiech zmienił się w nerwowe spojrzenia po sobie. Oczekiwaliśmy bungalowów nad morzem, z dostępem do plaży i bliskością restauracji. Wylądowaliśmy w muzułmańskiej wiosce na palach, gdzie muezin i łodzie z głośnymi silnikami budziły nas o 5 rano, restauracje były wyłącznie turystyczne i odpowiednio drogie, a kolacja w obiekcie miała stałą cenę 300THB(!) od osoby, w sklepach nie można było kupić nawet butelki piwa, a transport na ląd i z powrotem kosztował 1200THB... W wodzie otaczającej wioskę nie wykąpałabym nawet wroga, mieszanka ścieków, benzyny i śmieci gwarantuje natychmiastową sepsę! Wykupiliśmy 2 przepłacone wycieczki u właściciela i uciekliśmy stamtąd po 2 nocy... Jedyne, co będę miło wspominać to widok z tarasu, dzięki wczesnej pobudce przez silniki mieliśmy okazję podziwiać tam nie tylko zachód, ale i wschód słońca :)








Sama okolica jest przepiękna i na pewno warto się tam wybrać na wycieczkę, w lasach namorzynowych roi się od zwierząt, widzieliśmy nawet wydry! Po drodze ogląda się rysunki naskalne i przepływa przez robiącą wrażenie jaskinię tunelową. Kierując się w stronę pełnego morza, można natomiast podziwiać pobliskie wysepki i ich niesamowite formacje skalne. Wycieczka obejmuje też wizytę na słynnej James Bond Island, gdzie podążając w mrówczym korowodzie, można zrobić sobie zdjęcie ze słynną wystającą z wody maczugą i charakterystyczną ukośną kamienną ścianą.













Krabi i okolice

Zanim wjedziecie do miasta, warto zahaczyć o którąś z okolicznych plaż, np. tę przy Sofitelu albo otoczoną przez luksusowe 5* resorty Tubkaek Beach. Widok jest rzeczywiście bajkowy :) Popławcie się chwilę w luksusach i udajcie się do Krabi na pyszną kawę, herbatę i drinki w klimatycznych drink barach. Nie zostawiajcie sobie jednak na to miasto za dużo czasu, nie bez powodu jest to miejsce typowo tranzytowe, a dłuższe pobyty większość ludzi planuje sobie przy którejś z okolicznych plaż. Night markety są dość przeciętne, w sklepach królują ubrania ze sztucznych tkanin, a sporo knajp dyktuje zawyżone ceny turystyczne. Morning market to wielki targ z warzywami, owocami, rybami i mięsem, czuliśmy się tam dość zagubieni i nic naszej uwagi nie przykuło, także spokojnie można sobie te atrakcję odpuścić.







Podsumowując, jeśli nie byliście do tej pory w Azji, rozważcie Tajlandię - my na pewno tu wrócimy!

Polecane hotele:

1.Bangkok
Hotel iSanook - bardzo dobry stosunek ceny do jakości, czyściutko, przyjemny basen, dobry internet, sympatyczna obsługa, byliśmy bardzo zadowoleni.



Jeśli chcecie zanocować tuż przy lotnisku, polecamy natomiast:
O-zone Airport Inn - bardzo ładny pokój, zaraz obok fajny gabinet masażu i pyszna knajpa oraz klub nocny na ostatniego Changa w Tajlandii przed wylotem. Nie jest to bardzo ciche miejsce, ale przecież wyśpicie się w samolocie ;)


2. Trang
Nokhook House - bardzo niedrogi hostel, ale posiadający prywatne pokoje z łazienkami, super miła obsługa i wszędzie blisko, kawa i herbata dostępna bezpłatnie przez cały dzień.

3. Ko Lanta
Lanta Coral Beach Resort - super tani, jeśli wybiera się bambusową chatkę ;) Oddalony od głośnych resortów Long Beach, z przepiękną spokojną plażą i przepysznym jedzeniem. O sympatycznej Pani z baru już pisałam wyżej, masaż przy plaży w akompaniamencie szumu fal też był niezwykle miłym przeżyciem. Zdecydowanie nasz najfajniejszy hotel w Tajlandii!

4. Khao Sok
Khao Sok Cabana Resort - przyjemny, oddalony od głównej drogi, blisko do rzeki, bardzo sympatyczna obsługa. Nasz domek był extra, znajomi trafili gorzej, ale bez problemu dostali inny. Basen mały i brudny, ale nie jedzie się do dżungi pływać w basenie, prawda?

5. Krabi
K.L. Boutique Hotel - bardzo dobry wskaźnik cena-jakość, bardzo czysto, miły personel, cicho i wszędzie blisko.





0 komentarze:

Masz pytanie? Napisz!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

Adelajda Al Hoceima Alcatraz Alice Springs aligatory Ameryka Anglia Aragac Arches Arizona Armenia Australia Auvernier Bacalar bagna Bagni San Filipo Bains de Lavey baleal Bali Baltics Bałtów Big Sur Bolsover Castle Borneo Brevard Zoo Bristol Bryce Bułgaria Cairns Calakmul California Cambridge Cancun Capella della Vitaleta castle cejlon Celestun cenoty ceylon Chęciny Chichen Itza Christ Church Coba Cocoa Beach Colorado Cracow Cromer czekolada Darwin Death Valley Denver Disneyland Dolina Krzemowa Dolina Śmierci Dublin dżungla Erywań Estonia Everglades Facebook featured Fez flamingi Floryda foki Francja Genewa Gibraltar Google Grand Canyon Grenada Gruyères Guiness hana hawaje herbata Hikkaduwa Hiszpania honolulu Howth Ireland Irish Whiskey Irlandia Islandia Janowiec jaskinia wiatru Jermuk Jukatan Kalifornia Kandy Kanion Antylopy Kazimierz Kennedy Space Center Khao Sok kieleckie Ko Lanta Kosgoda Krabi Kraków Krzemionki Krzywa wieża Krzyżtopór Lavenham Legoland Liguria Lincoln Little Adam's Peak lizbona Loch Ness Londyn Magnuszew majówka Malaga Malahide Malezja Maroko Masca Maui Meknes Meksyk Melilla Merida Mesa Verde Miami Mirissa Montalcino Montepulciano Monteriggioni Monument Valley narty Neuchâtel Nevada New York nine arch bridge Noravank Norwich Nottingham Nowy Jork oahu obidos ocean Opatów oporto Orlando Palenque Paryż pidurangala piza plaża Plovdiv Podróżuj z dziećmi Poland Polska Poppi porto Portree portugal portugalia pustynia rejs road to hana Roberto Barrios Rocca di Tentennano ruiny Sac Actun San Francisco san gimignano Seaworld Sewan Siena Siesta Key Słoneczny Brzeg słonie snorkelling Space Coast srilanka St.Michan's St.Patrick's Stonehedge surfing Sydney Szefszawan Szkocja Szwajcaria Święty Krzyż Tajlandia tanie loty tanie podróżowanie Tasmania Tatev Teide Teneryfa Toskania Trang udawalawe UK USA Utah Uxmal Valladolid Volpaia volterra waikiki wakacje Warna weekend Wielki Kanion wino Włochy wodospad wyspa Skye Wyspy Kanaryjskie zamek zamki Zion żółwie