Maui - słynna droga do Hana w 2 odsłonach (Hawaje, kwiecień 2019)
Droga do Hana dzień 1
Czytając o okolicach miejscowości Hana, niesłychanie nas bawił fakt, że wszyscy pędzą do Hany, znosząc trudy krętej i wąskiej drogi, korków i braku miejsc do parkowania po drodze, tak naprawdę w Hanie się nie zatrzymując. Ale faktycznie tak jest! Jest to jedno z niewielu miejsc na świecie, które jest sławne tylko dzięki prowadzącej do niego trasie, która jest wyjątkowo malownicza :) Jeśli mieszkacie w Kihei, można na drogę do Hana wjechać z dwóch stron, polecamy zrobić obie trasy i rozłożyć tę atrakcję na przynajmniej 2 dni.
Trasa numer jeden pozwoli Wam podziwiać dwie najsławniejsze plaże w okolicy Hana, czyli Kaihalulu, zwaną potocznie Red Sand Beach oraz Waianapanapa, czyli Black Sand Beach.
Wycieczkę zacznijcie o świcie i zatrzymajcie się po drodze tylko na śniadanie. Nie zatrzymujcie się przy mijanych wodospadach, choćby nie wiem jak bardzo kusiły :) Tą samą drogą będziecie wracać, nic Was nie ominie! Dzięki temu po nieco ponad 2 godzinach dotrzecie do, naszym skromnym zdaniem, najpiękniejszej plaży świata, czyli plaży z wyjątkowym czerwonym piaskiem. Turyści o tej godzinie są tu naprawdę nieliczni, zaparkujcie w okolicy ulic Hauoli/Uakea i kierujcie się w stronę oceanu w lewo, a znajdziecie dyskretną ścieżkę, która biegnie po klifie i doprowadzi Was do takiego widoku:
Jest to również idealne miejsce do porannej kąpieli, naturalny falochron sprawia, że zatoczka jest bardzo bezpieczna, nawet dla dzieci. Pamiętajcie, że to plaża zupełnie dzika, nie ma w okolicy toalet, ani innych udogodnień.
Kiedy już nacieszycie się niesamowitymi kolorami czerwonej plaży, zapraszam na niemal równie piękną plażę czarną. Tutaj musicie już przygotować się na spory tłum, choć rano na pewno sytuacja przedstawia się lepiej niż popołudniu. Z racji tego, że plaża jest dużo bardziej dostępna, z porządnym parkingiem, toaletami i schodami, prowadzącymi prosto na piasek, zjeżdżają tu całe wycieczki. Ale nie da się ukryć, że kontrast smoliście czarnego piasku, turkusowej wody i zielonej roślinności porastającej brzeg jest obłędny. Można tu snorklować, choć fale są spore i trzeba uważać na prądy, zdecydowanie polecamy tylko doświadczonym pływakom. Można też przejść się po okolicznych klifach, tutaj już dociera zdecydowana mniejsza ilość turystów :)
Założę się, że powoli dopada już Was głód, także na pewno powitacie kolejną atrakcję z wielką radością! Nahiku Roadside Market to nic innego jak bazarek ze street foodem. Każdy znajdzie tam na pewno coś smacznego, ale dla nas numerem jeden były oczywiście fish tacos. Jak wiadomo dzień na Hawajach bez fish taco, jest dniem straconym! :) Bardzo dobre były też smoothie. Jedynie toalety toi toi były w koszmarnym stanie, jeśli nie musicie koniecznie - zdecydowanie odradzamy...
Po krótkim odpoczynku i naładowaniu baterii, ustawcie GPS na Nahiku Viewpoint, nie przestraszcie się ogromnej liczby wraków leżących na poboczu i dojedźcie aż do końca drogi. Jeśli most będzie zamknięty, nie przejmujcie się. Zaparkujcie w okolicy kościółka, a resztę trasy przejdźcie pieszo, to tylko kilkanaście minut spacerkiem do końca trasy. Po prawej towarzyszyć Wam będzie malowniczy strumień z wodospadami i efektownym grand finale kaskad wody spadających do oceanu. Droga doprowadzi Was do pięknego widoku na całą zatokę. Jest to atrakcja raczej fotograficzna, kąpiel jest tam raczej niewskazana, ze względu na skaliste wybrzeże i silne fale. Ale jak tam pięknie :)
Jeśli poczujecie, że to już pora na deser, rozważcie postój w Halfway to Hana, mają tam naprawdę pyszny chlebek bananowy, mniam...
Teraz z czystym sumieniem możecie kontynuować drogę powrotną i zatrzymywać się przy każdym punkcie widokowym i każdym wodospadzie, który Wam się spodoba! Powodzenia :)
Droga do Hana dzień 2
Tak jak wspominaliśmy, do Hana można dojechać też z drugiej strony. Trasa jest zupełnie inna, droga gorsza, ale mniej zatłoczona, a widoki mniej tropikalne, a bardziej księżycowe. Niewiele osób decyduje się na dojazd z tej strony, bo po drodze jest krótki nie wyasfaltowany odcinek, wokół którego krążą jakieś wybujałe legendy. My mówimy jak jest, i jest OK, także ze spokojnym sumieniem możemy polecić tę trasę, jeśli oczywiście nie ma ulewnych deszczy, wtedy warunki rzeczywiście mogą się pogorszyć.
EDIT: Ktoś napisał nam, że wjeżdżanie na tę drogę od tej strony jest łamaniem postanowień umowy najmu auta. My wiemy na pewno, że nie ma tam wparcia firmy wynajmującej, np. jak pójdzie opona, to jesteście zdani na siebie. Oceńcie sami ryzyko i podejmijcie decyzję, wszystkie atrakcje są też dostępne z drugiej strony, musicie tylko przewidzieć więcej czasu na dojazd.
Po drodze zobaczycie wiele małych czarnych plaż, takich jak ta:
Jest niemała szansa, że będziecie jedynym pojazdem w zasięgu wzroku :)
Wjeżdżając na parking przy pierwszej atrakcji, czyli Pipiwai Trail, będziecie musieli opłacić wstęp do parku Haleakala (25$/samochód), ale dobra wiadomość jest taka, że to bilet 3-dniowy i jest to ta sama opłata, którą trzeba opłacić wjeżdżając na wulkan. Czyli płacicie raz, a jeśli wyrobicie się w ciągu 3 dni, to obie atrakcje macie w cenie jednej.
Szlak Pipiwai prowadzi bardzo malowniczą ścieżką najpierw pod górkę, a potem już w poziomie, przez las bambusowy aż do wodospadu Waimoku Falls, trasa jest łatwa, dzieci dały radę bez problemu, całość z powrotem zajmuje ok. 2 godziny. Po drodze mijamy ogromne drzewo banyan, mega fajne miejsce na sesję zdjęciową :)
Z tego samego parkingu dojdziemy na pobliskie Seven Sacred Pools. Nie jest ich siedem, ani święte też nie są, ale ktoś kiedyś wymyślił, że taka nazwa lepiej zareklamuje to miejsce i przyciągnie więcej turystów :)
W czasie naszej wizyty nie można było się w nich kąpać, ale spacer zawsze można zrobić... Sami zerknijcie:
Tak pięknie rozpoczęty dzień można zakończyć tylko na jednej z najpiękniejszych plaż Maui, Hamoa Beach. Ze względu na pomieszany jasny i ciemny piasek nazywana jest plażą "salt&pepper" :)
Są tam super fale do body boardingu i dużo cienia, idealne miejsce na odpoczynek. Parking przy drodze, pewnie się trochę najeździcie, zanim znajdziecie, ale nie poddawajcie się! Warto:
0 komentarze: